Opowieść, którą teraz przedstawię zawiera elementy baśniowe. Należy zatem rozpocząć stosowanie do tego typu przekazu. Dawno, dawno temu gdzieś na obecnym pograniczu Boguchwały i Zwięczycy przy głównym trakcie, którego szlak prowadził rzeki Wisłok miało miejsce pewne tajemnicze zdarzenie. Na pobliskiej łące mała „świniareczka” pasąca świnie, zauważyła jak jedna ze świń próbuje wygrzebać jakiś przedmiot wystający z ziemi. Próbowała samodzielni wydobyć z ziemi nieznaną jej rzecz, ale na próżno. Pobiegła więc do domu by przywołać starszych braci, którzy pomogliby jej wydobyć tajemnicze znalezisko, którym okazał się być dzwon. Radość dzieci przeraziła wprost dorosłych mieszkańców osady. Pamiętali oni dobrze opowieści starszych ludzi o „zaginionej osady”. Powiadano bowiem, że w pradawnych czasach nad brzegiem rzeki istniała wioska, w środku której stał drewniany, modrzewiowy kościółek. Mieszkańcy słynęli z bogactwa, a życie ich dalekie było od chrześcijańskich ideałów. Niechlubną tradycją stały się wówczas kradzieże, rozboje, a nawet zabójstwa Nauki płynące z kościelnej ambony skutecznie lekceważyli sobie zatwardziali w grzechu tutejsi parafianie, których nawet z postępowaniem mieszkańców biblijnej Sodomy. Nie posłuchano nawet przestróg wędrownego starca, który nawoływał ludzi do opamiętania i zmiany swojego postępowania. Starzec ów przepowiadał rychłą zgubę osady i jej mieszkańców jeśli ich uczynki nie ulegną starca omijały zatwardziałe serca grzeszników. Gniew Boży objawił się w sposobie, który śmiertelnie przeraził okoliczną ludność. Pewnego dnia wzburzone wody pobliskiej rzeki podmyły tereny, na była wioska. Żywioły pochłonęły całą osadę. Pamięć o tym zdarzeniu żyła jeszcze w świadomości mieszkańców pobliskich wsi. Dlatego też znalezienie dzwonu było nie lada wydarzeniem, a wieść o nim rozniosła się po całej okolicy. Chęć posiadania dzwonu ściągała zewsząd zamożnych kupców zainteresowanych głównie jego materialną wartością. Jednym z nich był bogaty mieszczanin rzeszowski. Przyjechał on ze służbą i wielkim zaprzęgiem ,by zabrać owiany niesławną legendą przedmiot. I tu ponownie wydarzyła się rzecz niesłychana. Ciężar dzwonu okazał się dla kilku, a nawet kilkunastu ludzi zbyt wielki. Nie pomogło nawet użycie zaprzęgu końskiego. Dzwon ani drgnął. Zdarzenie to utwierdziło ludzi o cudownej mocy tajemniczego dzwonu. Dopiero organista z Boguchwały, z trzema ludźmi, z łatwością wydobył dzwon i przywiózł go do kościoła w Boguchwale .Dla ludności stało jasne, e tylko uczciwej pracy i bogobojnego życia możliwe stało przywiezienie dzwonu, a ludzie z Boguchwały słynęli z tych przymiotów. Dzwon, widać lepiej niż ludzie, znał swoje przeznaczenie, a jego przez wiele stuleci przywoływał mieszkańców w progi kościoła. W czasach I Wojny Światowej wojska zaborcze CK. Austro– Węgirskie grabiąc ziemie polskie nie oszczędziły i Boguchwały, w tym i miejscowej świątyni, zabierając z niej ów dzwon. Los jego do dzisiaj pozostaje zupełnie nieznany. Legenda o dzwonie żyje po dziś dzień boguchwalan, o czym przekonują nas słowa piosenki:
Bim– bom, bim– bom Boguchwalski dzwon! Świnia mnie wyryła Panna mnie umyła Organista z Boguchwały wzion I zadzwonił: bim– bam, bim– bam |
„Moja mała Ojczyzna”- Boguchwała— legenda o dzwonie |