Mieszkańcy Boguchwały nieukrywaną dumą pokazują przyjezdnym nasz odrestaurowany dworek. Wygląd i przeszłość zabudowań są w stanie zainteresować każdego, kto choć trochę pasjonuje historią i architekturą. Wielu boguchwalan opowiadając dzieje dworku i kościoła z dumą wspomina o pięknym stawie, którego wody w dawnych czasach oblewały widoczną wśród działek wysepkę. Dwór , staw i stylizowana na altankę wyspa stanowiły urokliwy zakątek Boguchwały. Do dzisiaj na wysepce znajduje się rzeźbiony kamienny stół, przy którym w letnie ciepłe wieczory zapewnie siadywało dworskie wytworne towarzystwo. Wśród rozmów, żartów oraz pieśni upływały wakacje właścicieli Boguchwały i ich rodzin. Sielankę i pogodę życia mieszkańców dworu przerwało tragiczne wydarzenie, które miało miejsce w 1896r. Wtedy to pewnego letniego dnia, siostrzenica dóbr boguchwalskich, panienka Zosia, nie zdążyła wypłynąć wraz z całym towarzystwem na pobliską wysepkę. Spóźniona panna postanowiła samodzielnie dołączyć do się w altanie osób. Płynąc, zbytnio wychyliła się z łodzi i wpadła do wody. Dziesięcioletnia Zosia zaczęła się topić. Zajęci sobą biesiadnicy zbyt późno zauważyli tragiczne zdarzenie. Spóźniona była także pomoc służby dworskiej. Ciało dziewczynki szybko pochłonęły głębokie wody stawu. Bardzo długo trwały poszukiwania ciała dziewczynki przez zrozpaczonego ojca Ryszarda Straszewskiego i Stryja Henryka. Potwierdzeniem opowieści są zapisy w księgach parafialnych z XIX wieku i decyzja właściciela dworu Henryka Starzewskiego dotycząca osuszenia stawu. Od tej pory już nigdy ni tego miejsca wodą. |
Miejsce dawnego stawu |
„Moja mała Ojczyzna”- Boguchwała— legenda o stawie |